Dzięki tej ustawie ma spaść poziom ubóstwa wśród dzieci z 23 proc. do 11 proc. Wierzę, że ten program dokona zmiany Rzeczypospolitej - mówił Prezydent Andrzej Duda podpisując w środę rządową ustawę "500+"
W ostatnich wyborach polscy obywatele opowiedzieli się za zmianą. Demokratycznie zagłosowali za inną polityką, niż ta, z jaką mieliśmy do czynienia przez ostatnie 8 lat.
– To był rok spełnionych obietnic. Chcę stanąć przed państwem za 4 lata i ponownie potwierdzić, że spełniłam swoje zapowiedzi - powiedziała Ewa Kopacz podsumowując rok pracy rządu.
Koniec lata to czas dożynkowy. W rolnictwie mieliśmy co prawda suszę, ale wielu sadowników zawstydzić może gigantyczny postęp w innej gałęzi. Mianowicie w rabatkach PO. Jeszcze wczoraj obiecywano tam tylko gruszki na wierzbie. A dziś dynie!
Tak, celowo tytułem nawiązuję do znanego serialu, który jeszcze niedawno bił w Polsce rekordy internetowej oglądalności. Wielu z widzów zapewne zastanawiało się, jak wyglądałby jego scenariusz na naszym, krajowym gruncie. Byłaby to tragikomedia! Bez dwóch zdań!
Lato tego roku słoneczne, upalne. Trudno więc dziwić się ministrom i samej premier, że ciągnie ich do wakacyjnych wojaży. Gdy jesienią ktoś zapyta któregoś ministra, gdzie był na wakacjach, ten z dumą będzie mógł odpowiedzieć: - Wszędzie!
Są na świecie trzy rzeczy, na które człowiek może bez przerwy gapić się i nie znudzić. Pierwsza to woda, druga to ogień, a trzecia - jak ktoś pracuje. Dlatego najchętniej rząd podróżuje tam, gdzie ludzie pracują. Jeżdżą więc ministrowie i patrzą do syta. Za nimi krok w krok podążają reporterzy, którzy patrzą jak oni patrzą i relacjonują to na bieżąco.
Z polityką prorodzinną rządu Platformy Obywatelskiej jest podobnie jak z wyśrubowanymi standardami, czy wojną z dopalaczami. Istnieją głównie w sferze deklaracji...
Raport NIK zmiażdżył program polityki prorodzinnej w Polsce. Izba stwierdziła jednoznacznie, że żadnej polityki nie ma, choć wydawane są na nią niby wielkie pieniądze. Sytuacja demograficzna Polski jest dramatyczna. Ponad 30 procent dzieci żyje dziś w warunkach wykluczenia społecznego. Potrzebujemy rewolucyjnej, mocnej polityki skierowanej na rodzinę i dzieci. Jeśli się nie zmieni, to w 2060 roku liczba ludności naszego kraju spadnie z blisko 39 mln do ok. 32 mln osób. Już dziś jesteśmy za 200. miejscem w rankingu rozrodczości. Będzie mniej dzieci, a więcej ludzi starszych, w wieku poprodukcyjnym. Jedna trzecia osób zdolnych do pracy będzie pracowała na pozostałe dwie trzecie: dzieci i emerytów. Wówczas spełnią się przepowiednie platformowego "wieszcza" i z Polski pozostanie... kamieni kupa.
Wspólnie wybraliśmy nowego Prezydenta RP. Za cztery miesiące wybierzemy swoich reprezentantów do sejmu i senatu. A wraz z tym kierunek, w którym ma iść nasz kraj.
Pycha kroczy przed upadkiem - ta prawda zaczerpnięta z biblijnej Księgi Przypowieści Salomona jest dobrym komentarzem dla ostatnich wydarzeń na polskiej scenie politycznej. Przecież jeszcze tak niedawno Adam Michnik z "Gazety Wyborczej" przekonywał, że Bronisław Komorowski może przegrać wybory jedynie wtedy, gdyby "pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży". Jeszcze tak niedawno premier Tusk i jego następczyni konsekwentnie zamiatali pod dywan kolejne afery tłumacząc z uśmiechem, że przecież nic wielkiego się nie stało, że nadal jesteśmy zieloną wyspą mlekiem i miodem płynącą, że PKB rośnie, że liczymy się w Europie itd.
Jestem lekarzem pogotowia ratunkowego. Przyjeżdżam na wezwania również do rolników z powiatu sokołowskiego. I jakoś nie widzę u nich tej idylli, o której dziś donoszą media! Środowa „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, w którym sprawdza, czy polski rolnik jest bogaty, czy biedny. Powołuje się w nim na wyliczenia GUS, wedle których miesięczne przychody netto na osobę w gospodarstwach rolnych są powyżej średniej krajowej. Przypomina o miliardach zł dopłat, jakie otrzymała polska wieś po naszym wejściu do Unii Europejskiej. W komentarzach czytamy o bogaczach na traktorach za setki tysięcy, którzy chcą uprzykrzyć życie mieszkańcom metropolii. A wszystko to w kontekście rolniczych protestów przed kancelarią premiera w Warszawie.
Tymczasem nigdzie nie widzę aby ktoś w tych mediach wspomniał choćby o skali bezrobocia ukrytego na polskiej wsi, o skali biedy i nierównych szans. Dane z GUS są danymi statystycznymi. A pamiętajmy, że za statystyką ukryć można wiele. Bo jeśli bogaty przedsiębiorca rolny na setkach hektarów je golonkę, a setka innych, drobnych rolników je kiszoną kapustę – to w statystyce wyjdzie, że wszyscy jedli… gołąbki.
Coraz krótsza jest pamięć obywatela, wyborcy, szarego zjadacza chleba. Żyjemy w czasach powszechnej amnezji. I niestety, nie jest to dobre dla przejrzystości życia publicznego. Suchą nogą zwykło przechodzić się w Polsce przez morze afer, niewyjaśnionych i wciąż niejasnych, a najczęściej gorszących wydarzeń. Pourywane śledztwa, których zakończenia nie widać. ciche reaktywacje wczorajszych winowajców. Kto dziś jeszcze pyta o wyjaśnienie okoliczności tak przecież niedawnej, bo zaledwie ubiegłorocznej afery taśmowej? Kto jeszcze nosi w pamięci aferę związaną taśmami Serafina? A kto jeszcze pamięta okoliczności chociażby afery hazardowej, stoczniowej, informatycznej? Wszystkie one i cały rząd wcześniejszych znikają nam z oczu bez wyjaśnienia. W ich miejsce pojawiają się kolejne tematy, które odwracają uwagę od wczorajszych, tak jakby te niemal nie istniały. Widzimy jak do perfekcji opanowano sztukę zamiatania trudnych spraw pod dywan. Widzimy zarazem z jaką odpowiedzią spotykają się ci, którzy podnoszą nadal głos w sprawie wyjaśnienia tych afer. Ci, którzy nadal chcą poznać prawdę.